Po przedzieraniu się na poprzednich ustawkach przez chaszcze, potoki i włóczeniu się po hałdach, przyszła pora na pełną relaksu i dźwięków natury wycieczkę po pszczyńskich lasach.
Majówka Konna mająca swoją imprezę w ten weekend w Pszczynie, nie napawała nas optymizmem w kwestii znalezienia dogodnego miejsca na zbiórkę. W rzeczywistości nie było aż tak źle. Widocznie przyjezdni jeszcze byli… nieprzyjezdni, bo nie dojechali. A my mogliśmy ładować się węglami z lodów pod parasolami.
Poza rynkiem od słońca chroniły nas lasy, po których krążyliśmy przyjemnymi szutrami. Praktycznie żadnych wzniesień, jechało się jak na nizinach. Jak to mówi Igor gdy brakuje mu górek — tego dnia nie było gravelowych beskidów. Z czym pozwolimy się nie zgodzić ;).
Różnorodność jest ważna i chcemy przeplatać łatwe trasy z trudnymi, asfaltowe z szutrowymi, przejezdne bez problemu z tych wymagającymi wypychu. A także te w okolicznościach przyrody z klimatem industrialnym.
Na szczęście było odskocznia od tego izirajdu
Bywa też tak jak wczoraj. Wszystko pięknie ładnie, elegancko a tutaj nagle wyłania się pośrodku lasu budowa drogi, która ciągnie się od jednego po drugi horyzont. Chcąc nie chcąc, trzeba było zejść na chwilę z rowerów, aby przejść przez rozkopy.
Dla mnie takie sytuacje/miejsca są bardzo mile widziane na trasie. Dodają kolorytu, wyjścia z monotonii, czegoś niestandardowego co tworzy przygodę.
Takimi miejscami na trasie były, chociażby mostki. Do tego na rzece Gostynia dotarliśmy trochę na orientacje, w oparach siarki unoszącej się z pobliskiego zakładu. Przez Pszczynkę przeprowadził nas siłą woli mostek, który najlepsze lata miał już zdecydowanie za sobą. A za nim, kierując się na południowy zachód w stronę Kolonii Stawowej (Wola), mogliśmy jechać po pozostałościach kopalnianych. W oddali przez długi czas, widoczne były budynki Kopalni Węgla Kamiennego Czeczott, z dumnym szyldem Piast II, która od 2005 roku zaprzestała działalności.
Nie obyło się bez awarii, przy okazji której, mamy małą radę dla wszystkich podmęczonych kolarzy. Gdy dopada was kryzys, a ściana jest coraz wyższa i zbliża się nieubłaganie, to sprawdźcie, czy macie odpowiednio dokręcone koła, przy których tarcze nie ocierają o klocki. Możliwe, że nie macie aż tak słabego dnia, tylko sprzęt wam robi na złość, nie dając rozwinąć skrzydeł.